Piękna pogoda za oknem nie pozwala bezczynnie siedzieć w domu! Trzeba wyjść, zrobić coś kreatywnego i koniecznie dobrze się bawić! Tylko co zrobić z kilku miesięcznym malcem, który sam sobą się jeszcze nie zajmie, a muzea i inne atrakcje ma głęboko gdzieś? No i ile można spacerować? Kto wygrał nogi na loterii? Rozwiązaniem w tej sytuacji jest organizacja pikniku! Satysfakcja wszystkich członków rodziny gwarantowana!
Piknik możesz zaplanować dużo wcześniej lub wybrać się na niego całkiem spontanicznie (tak jak my w dzień mamy!). Koc i coś dobrego do jedzenia w domu zawsze się przecież znajdzie! Na początek warto zastanowić się, gdzie na ten piknik chcecie się wybrać. Czy będzie to pobliski park, łąka czy może Wasz ogród? Możesz też otworzyć wszystkie okna w domu i rozścielić koc na podłodze (wtedy nie straszny deszcz czy burza!).
My w ostatnią sobotę zdecydowaliśmy się na wycieczkę do Aachen, gdzie mogliśmy pospacerować wśród pięknych kamienic, zobaczyć Katedrę pod wezwaniem św. Marii i wziąść udział w przeglądzie zabytkowych aut. Po intensywnym zwiedzaniu i wielu atrakcjach, pojechaliśmy troche dalej - przez las Hurtgenwald, aż do Parku Narodowego Eifel, gdzie postanowiliśmy odpocząć. Właśnie tam - nad malowniczo położonym Zalewem w Rurbergu - urzadzilismy nasz piknik (ale o samej wycieczce opowiem Wam innym razem).
Przygotowania do pikniku, czy jakiejkolwiek innej podróży - zaczynam od spakowania w plecak wszystkich niezbędnych rzeczy Juliana. To takie swoiste 'must have' niezależnie od tego, czy idziemy do lekarza, z wizytą do znajomych czy po prostu na spacer. Bez tych kilku rzeczy po prostu nie ruszam się z domu, bo dzięki nim jestem w stanie opanować każdą sytuację - a i ból głowy mi wtedy nie straszny. Wszystko mieści się w małym, żółtym plecaczku, który otrzymaliśmy w szpitalu - ale spokojnie zmieścisz to też w torebce.
Moja lista 'must have' to:
🌞 2-3 pieluszki jednorazowe
🌞 chusteczki antybakteryjne
🌞 podkład do przewijania
🌞 pieluszka tetrowa
🌞 jeden zestaw ubrań na zmianę
🌞 sweter w razie ochłodzenia
🌞 kropelki przeciw kolce + łyżeczka (a wkrótce zapewne maść na dziąsła)
Gdy już najważniejszy członek rodziny jest spakowany, pora pomyśleć o innych przydatnych rzeczach, które umilą nam czas i o tym, w co te rzeczy spakujemy. Ja używam shopper'a, który jakiś czas temu kupiłam w Lidlu za nieduże pieniądze, a który bardzo mi się podoba (obłędne pastelowe kolory!). Wszystko się w nim mieści, sama torba prawie nic nie waży i noszę ją z przyjemnością, bo jest po prostu ładna. Ważne jest aby była lekka i wygodna - kto miałby ochotę dźwigać wielkie pakunki, gdy chodzi o to, aby odpocząć i spędzić miło czas? Minimalizm rządzi!
Podczas pikniku koc to podstawa! Warto zdecydować się na taki z izolacją, który ochroni przed zimnem czy wilgocią. Równie dobrze jednak sprawdzi się ten zwykły, znaleziony w domowej szafce. Dla ochrony Julka pupy po prostu na naszym kocu kładę podkład do przewijania, a na niego drugi kocyk - i tak powstaje tron godny króla, na którym chłód i słota mojemu dziecku nie straszne! A obok i dla nas znajdzie się miejsce.
A teraz czas na zastawę - i tutaj niestety rozczaruję Was - nie zabieram ze sobą żadnych pięknych, kolorowych kubków czy talerzyków. Wszystkie kanapki, sałatki, ciastka i owoce pakuję w pojemniczki z których bezpośrednio możemy po nie sięgnąć. Zabieram potrzebną ilość sztućcy, bidon z lemoniadą i butelkę wody. Ewentualnie kubek dla najmłodszego członka rodziny i ręczniczki papierowe (choć zazwyczaj wystarczą chusteczki antybakteryjne czy higieniczne, które mam zawsze w torebce). To wszystko - wystarczy.
Jeśli piknik jest planowany, staram się wcześniej ułożyć ciekawe menu, zrobić zakupy i przygotować możliwe do przygotowania jedzenie (np. upiec muffiny czy domowy chleb pita). Zawsze jeśli planujemy weekend - wybieramy ciekawe miejsce, gdzie możemy zobaczyć coś nowego, ale do którego musimy dojechać (nie rzadko nawet godzinę czy dwie) - szkoda mi zatem czasu na szykowanie wykwintnych potraw tuż przed wyjazdem. Wolę poświęcić go na wypicie w spokoju kawy i nacieszenie się porankiem w rytmie slow. Wybieram raczej proste, szybkie w przygotowaniu potrawy (kanapki?) - a to, co wymaga więcej czas szykuję wcześniej. Ot, cała filozofia - po co niepotrzebnie się denerwować i wprowadzać zamieszanie? Czy nie lepiej wykorzystać wspólny czas najlepiej jak potrafimy?
Staram się zawsze zrobić coś WOW - coś, czego zwykle nie je się na piknikach (tak myślę?), co przykuje uwagę mojego męża i włoży na moje barki konieczność przyjęcia szeregu komplementów pt. "jaka ja jestem cudowna", "jakie to jest pyszne", "że ci się chciało". Lubię po prostu być chwalona, jak zapewne każda z nas i sprawia mi to nieukrywaną przyjemność. Szczególnie gdy jestem chwalona za coś, co mi się naprawdę udało! Wtedy właśnie 'chce mi się' najbardziej!
Gdy kosz piknikowy już spakowany, pora dołożyć do niego coś ekstra! Coś, co pozwoli miło spędzić nam czas i zająć Julka na dłuższą chwilę. Obecnie są to książki, które czytamy na zmianę zmieniając tonacje głosu, tak aby to czytanie urozmaicić. Obecnie jest to druga w kolejności rozrywka naszego chłopca. Na pierwszym miejscu, niezmiennie pozostaje wspólne śpiewanie piosenek.
Gdy Julian nauczy się siedzieć planuję kupić mały, dmuchany basen, który będziemy mogli zabrać z sobą - a do bagażnika włożyć pieciolitrową butlę z wodą. To dopiero będzie zabawa i mam nadzieję, cudowne wspomnienie z dzieciństwa!
A Wy organizujecie pikniki? Planowane, czy raczej spontaniczne? Zdradzcie swoje ulubione miejsca! Może i my kiedyś się tam wybierzemy?
Jeśli podobał Ci się mój tekst zostaw po sobie ślad w komentarzu. Możesz też śledzić mnie na FP i być na bieżąco że wszystkimi nowościami. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
Jaki piękny mały! *.*
OdpowiedzUsuńsłodziutki i to strasznie :)
Pozdrawiamy, nasz blog:
**KLIK**
Cudny maluszek :)
OdpowiedzUsuńDobra organizacja to już połowa sukcesu :) Pakunki niemowlęce i prowiant przygotowane wcześniej - pozwalają się nie stresować i przeżywać radośnie każdą mijającą minutę!
OdpowiedzUsuńPiękny był Wasz piknik :)
My również lubimy takie spontaniczne leżakowanie na kocu, choć przyznam, że tęsknię do naszego pożegnalnego pikniku na skale, pamiętasz!