wtorek, 11 października 2016

O tym, jak mnie oddelegowano




Jak znosicie ciążę? Co Wam dolega? A może czujecie się wspaniale? A co z pracą? Czy znalazło się na nią miejsce? A jeśli tak - to kiedy jest właściwy czas aby z niej zrezygnować? Jak dzielicie czas pomiędzy pracę a dom, męża i dzieci? Dziś opowiem jak to ze mną jest, jak starłam się z rzeczywistością i co czuje na "przymusowym bezrobociu".




Dziś wielki-zwykły dzień. Do tej pory starałam się ze wszystkich sił stanąć na wysokości zadania i podołać obowiązkom kobiety, żony i człowieka - a co za tym idzie, nieustępliwie chodziłam do pracy mimo zawrotów głowy, mdłości i wymiotów.. Planowałam pracować aż do rozwiązania, a właściwie tak długo jak tylko dam radę.


Nie było łatwo. Właściwie aż do nie dawna wykonywałam ciężką fizyczna pracę, na dodatek w pozycji stojącej. Niedawno dopiero przełożony na skutek ingerencji koleżanek z pracy zrozumiał, iż kobiecie w ciąży nie wskazana jest taka praca. Usiadłam i poczułam się lepiej. Niestety nie na długo - niskie ciśnienie i zawroty głowy szybko dały o sobie znać... Starałam się nie narzekać.


Niestety - zeszłotygodniowy incydent, a właściwie niewinne zasłabnięcie spowodowało dużo większe zamieszanie niż można byłoby przypuszczać. Pracodawca w moim imieniu postanowił, że nie jestem już zdolna do pracy i powinnam zostać w domu.


Zawsze obiecywałam sobie, ze nie będę prosiła o zwolnienie z pracy w trakcie ciąży. Ciąża to przecież nie choroba - choć muszę przyznać, że stanem łatwym także nie jest...Tymczasem nie pytana o zdanie zostałam oddelegowana do domu.


I wiecie co? Cieszę się! Nareszcie będę miała czas aby zaplanować wszystkie rzeczy, które muszą być zaplanowane. Pozałatwiam sprawy, które odkładam tygodniami z powodu zmęczenia. W końcu zadbam o siebie, posmaruję brzuch oliwką i pomaluję paznokcie. Spiszę wyprawkę. Nareszcie będę po prostu miała czas.


Dotychczas po całym dniu w pracy padałam na łóżko bez sił aby zrobić cokolwiek. Marzyłam o tym aby przytulić się do męża i zasnąć. Odpocząć... I te nieustanne wyrzuty sumienia, że bajzel, że obiad nie ugotowany, że pranie czeka a auto nie umyte. I jeszcze, że mały coraz większy - a przecież nic nie jest jeszcze gotowe, zaplanowane czy wybrane.


Cieszę się, bo mam nadzieję, że nareszcie ogarnie nieogarnione. Ciąża to nie choroba, ale sił brakuje właściwie już od początku - a czym brzuch jest cięższy tym więcej energii wymaga jego noszenie. Ja mogę odpoczywać, polecam ten stan umysłu!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz