niedziela, 1 maja 2016

Bierzmowanie - czyli mój braciszek rośnie



Po czwartkowej zmianie szybko wpadłam do domu, przebrałam się w coś wygodnego, chwyciłam spakowaną dzień wcześniej walizkę i ruszyłam do Domu.


Domu-domu, czyli najsłoneczniejszego miejsca na ziemi. 


Z okazji bierzmowania mojego braciszka posiedziałam trochę w kuchni z mamą, gotując i pichcąc. Lubie te nasze posiadówki przy kawie, dużo śmiechu i poważne rozmowy Matki z córką, żony z żoną, kobiety z kobietą. Z nadmiaru wrażeń posnełyśmy po 21.00 - i mimo, że na karku prawie trzydziestka - nadal uwielbiam przytulać się do Mamy. 


Mój malutki braciszek, prawie dorosły już - nie mogę się na niego napatrzeć. Gdy ja wchodziłam w dorosłość, on jeszcze tuptał z zabawkami w łapkach, sięgał mi może do pasa? Duże to już, dorosłe - nawet ma dziewczynę, pierwszą. Dumna jestem z niego bo fajny chłopak - mądry i zabawny, dobry i ciepły. A przystojniak, aż miło popatrzeć - choć ja pewnie nie jestem obiektywna.


Naładowałam akumulatory na najbliższy tydzień, Mama wsparła i pocieszyła, Tata wyściskał i ucałował. Najadłam się pyszności i pośmiałam do łez. Dostałam też kubek zdobyczny w kształcie rądelka i porządną suszarkę do włosów. Wyjazd udany, a ja już nie mogę doczekać się kolejnej wizyty. Kocham jeździć do domu!










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz