piątek, 31 marca 2017

Z FASCYNACJI CODZIENNOŚCIĄ (2017/01) MARZEC




Jak cudownie być mamą! Jak wspaniale tulić tego małego chłopca w ramionach! Odkąd Julian się urodził czas jakby przyspieszył, godziny zamieniają się w minuty, a minuty w sekundy. Już koniec marca, już zaczyna się kwiecień, za oknem wiosna, okna pomyte czekają na Wielkanoc. Codzienne spacery, wspólna pobudka, czas na tulenie, zdrowe śniadania i eksperymenty w kuchni. O ile Julek pozwoli! Jutro festyn a w niedziele wycieczka.






Kocham to moje szare życie - i mimo, że czasem jest bałagan, czasem obiad nie zrobiony a ja mam ochotę na ciasteczko - to pięknie jest żyć!


Tymczasem czas pozachwycać się codziennością! Do tej pory tylko raz udało mi się skomponować fotograficzny przegląd tego, co mnie otacza, co kocham i co mnie zachwyca (o tutaj!). Ku mojej radości "Z fascynacji codziennością" spotkało się z Waszą pozytywną reakcją, więc nie zamierzam poprzestać na tym jednym razie (tylko czasu jakby mniej, jakby uciekał mi przez palce!).






Julek zajmuje całą moją uwagę - siedzę i wpatruję się w niego nieustannie. Nie sądziłam nawet, że można kochać aż tak mocno i bezgranicznie. Ta mała istotka to mój syn - najważniejszy, najwspanialszy, mój! Zupełnie straciłam obiektywizm i nie mogę przestać się nim zachwycać - każdą jego minką, grymasem, pierwszymi uśmiechami. Mój mały chłopczyk przejął całkowite panowanie w naszym domu, całuję go i noszę na rękach - a on skwapliwie to wykorzystuje!





Jednak zakochałam się w nim nie tylko ja! I babcie i dziadkowie i nawet mój mąż przepadają za tym chłopczykiem. Mojej mamie udało się nas odwiedzić i choć odrobinę nacieszyć się wnukiem. Dziesięć dni, które u nas spędziła minęły zdecydowanie zbyt szybko. Nagadałyśmy się za wszystkie czasy, wypiłyśmy hektolitry kawy, obejrzałyśmy kilka romantycznych filmów (dzięki mężu za cierpliwość!), powspominałyśmy i popłakałyśmy się - jak to baby. Julek potulał się do babci i całkiem skradł jej serce. Teraz wszyscy czekamy na naszą podróż do Polski - a nie będzie to łatwe przedsięwzięcie, bo Julian na sam widok nosidełka krzyczy wniebogłosy...






Wiosna zawitała już chyba na dobre, bo pogoda u nas dopisuje. Na zewnątrz ponad dwadzieścia stopni i aż chce się wyjść na spacer - co zresztą robimy regularnie. Codzienne spacery służą i mamie i synowi, a na dodatek poprawiają mi humor i kondycję. Czasem nawet uda nam się wyciągnąć mojego drogiego męża, który po pracy raczej nie jest fanem pieszych wycieczek, ale jako wzorowy tata daje rade!


Dla mnie dodatkową motywacją do biegania po parku jest silna potrzeba powrotu do formy i wciśnięcia się we własne spodnie - te sprzed ciąży oczywiście. Zawsze ważny był dla mnie wygląd zewnętrzny - dobre samopoczucie i akceptacja siebie idzie (w moim przypadku) w parze z zgrabną figurą i rozmiarem 38 (a jeszcze mi do niego trochę brakuje). W miarę możliwości staram się codziennie nie tylko spacerować, ale także intensywnie ćwiczyć minimum 45 minut. W połączeniu ze zdrową, racjonalną dietą już po tygodniu było widać pierwsze efekty!





W kuchni eksperymentuję z nowymi składnikami, zdrowymi słodyczami i dietą bezglutenową. Jak do tej pory idzie mi dobrze, a stworzone przeze mnie potrawy zachwycają i mnie i męża. Już wkrótce mam zamiar podzielić się tutaj moimi autorskimi przepisami nie tylko na wiosenne koktajle, ale też na wytrawne muffiny, czy smaczne zapiekanki (a może bezglutenowe ciasto marchewkowe które zjedliśmy w jeden wieczór?). 








Cieszymy się wiosną, naszym pięknym mieszkaniem, dobrym jedzeniem i bliskością parku. Dokumentujemy wspomnienia. Ja ciągle pracuję nad lepszą organizacją, udzielam się aktywnie na Istagramie i buduję mój Plan. Zachwycamy się synem, szukamy też czasu dla siebie - marzy nam się randka, taka prawdziwa, we dwoje. Dobrze nam.













2 komentarze:

  1. Ależ ja uwielbiam te słodkie minki maluszków! Julek przecudny :) I rośnie jak na drożdżach :)
    Pięknie wyglądasz, cudne te zdjęcia, na których trzymasz synka!

    OdpowiedzUsuń